RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!
Radiowe adresy: (37) Dobczyce, Górska 31a

 „Kolekcjoner jest jak hodowca koni” – mówi nam dr inż. Ryszard Dulski, elektronik, pasjonat, w przeszłości m.in. Szef Służby Łączności GOPR – „Jak kupił sobie konia, to musi o niego dbać. Musi go nakarmić, musi mu zapewnić opiekę, dach nad głową, weterynarza, przebieżki. Tak samo jest z kolekcjonerem odbiorników”. Budowę swojej kolekcji rozpoczął w roku 2002, wcześniej po prostu brakowało mu na to czasu. Samą radiotechniką interesował się bowiem już od dzieciństwa. „Poszedłem na studia, to był początek lat sześćdziesiątych, i tam kazali mi się uczyć fizyki, chemii, matematyki, geometrii wykreślnej, a o radiu nic” – opowiada. Pierwszy rok wytrzymał, drugi też, ale w końcu stracił cierpliwość i wziął sprawy we własne ręce. „Poszedłem do prywatnego zakładu w centrum Krakowa, przedstawiłem się facetowi i powiedziałem: «Wie Pan co, interesuję się radiem, ale nie mam kontaktu. Ile ja bym musiał Panu zapłacić za to, żeby mi Pan pozwolił tu usiąść i się tym zająć, nauczyć czegoś?»” – wspomina – „Zaproponował mi wtedy, pamiętam – on mnie – pięć złotych za godzinę. Przejawiłem inicjatywę i ta inicjatywa nagle odwróciła się w korzyść dla mnie – podwójną, bo raz że miałem kontakt z tematem, a dwa – jeszcze mi facet zaczął płacić”. Ten odcinek „Radiowych adresów” będzie nietypowy – tym razem spojrzymy na radio od strony odbiorczej. Nie odwiedzimy więc ani studiów radiowych, ani sal nadajników, a warsztat, w którym wyprodukowane przed kilkudziesięcioma laty odbiorniki odzyskują dawny blask. „Żeby o odbiorniku można się było wypowiedzieć – czy był dobry, czy był zły – przede wszystkim trzeba mu przywrócić pierwotny stan i wygląd” – tłumaczy pan Ryszard – „Bo jeśli mamy mówić czy był ładny, to trzeba mu przywrócić jeszcze wygląd – a więc nie stan strychowy, a stan sklepowy, tak jak go w sklepie ktoś odbierał”. Ale tak naprawdę będzie to podróż w radiowy świat Ryszarda Dulskiego…

W świecie pana Ryszarda Dulskiego

Pracownia pana Ryszarda Dulskiego, odtworzona po przeprowadzce z Krakowa przed trzema laty, mieści się w mieszkaniu w malowniczo położonym – z widokiem na jezioro i Pogórze Wiśnickie – bloku w podkrakowskich Dobczycach. To tam pan Ryszard zorganizował przestrzeń, w której ocala od zapomnienia odbiorniki radiowe i komunikacyjne, które inni spisali na straty. Tak jak oglądając film „Radio Days” Woodego Allena z każdą minutą zagłębiamy się w świat radiowych wspomnień amerykańskiego reżysera, tak odwiedzając królestwo pana Ryszarda z każdym krokiem zanurzamy się w – wydawać by się mogło – nieistniejący już świat Telefunkenów, Tesli, Sab, Zenithów, Ech i Radioli. Najmłodszy z odbiorników ma pięćdziesiąt lat, najstarszy dziewięćdziesiąt. Wszystkie działają lub niebawem działać zaczną – wówczas z głośnika popłynie ciepłe brzmienie Programu Pierwszego Polskiego Radia nadawanego na fali długiej z Radiowego Centrum Nadawczego w Solcu Kujawskim. „Mam specjalną instalację antenową” – mówi pan Dulski – „To jest antena, która daje tutaj taki sygnał Warszawy I, że konia by zabiło”. Każdy z odbiorników to osobna historia, której można by było poświęcić cały artykuł. „Każdy to jest przygoda intelektualna przede wszystkim. Bo przy każdym musi Pan ruszyć głową jak się uporać z pewnymi problemami” – tłumaczy pan Ryszard – „Ze schematami nie jest tak źle jak by się wydawało, ale czasami rzeczywiście jest dramat”. Podobnie jest z poszukiwaniem oryginalnych części. „Chińskie bebechy to jest profanacja, proszę Pana. Bo jeżeli mamy mówić o starej radiotechnice, no to mówmy o starej radiotechnice, a nie faszerowanej jakimś badziewiem” – oburza się pan Dulski – „Wbrew pozorom lamp jest bezliku. Takie ilości lamp jakie się walają u ludzi na strychach, w piwnicach, pod łóżkami, no gdzie kto chce… tylko trzeba do tego trafić”. Ale po tylu latach od konstrukcji odbiorników nie do wszystkiego można dotrzeć. „Jeżeli ten odbiornik pierwotnie był pokryty fornirem, to on po pięćdziesięciu latach nie może być pokryty skoczem. On musi być pokryty fornirem. Powłoka musi być odświeżona, ale to nie może być lakier żywiczny, bo takich wtedy nie stosowano. Stosowano lakiery proste, acetonowe, olejne, a więc takie muszą być zastosowane”. A to nie zawsze jest takie proste. „Wie Pan, to jest takie pokonywanie piasków Sahary, w książkach Pan tego nie znajdzie, stare pokolenia fachowców już odeszły. Długo się męczyłem, ale opracowałem wreszcie – po wielu eksperymentach – metodę lakierowania forniru” – tłumaczy pan Dulski – „To jest tak zwany lakier marszczony. Wie Pan, stara optyka, stare aparaty fotograficzne, przyrządy pomiarowe były takim lakierem polakierowane. Już Pan takiego nie kupi. I ja zrobiłem taki, doszedłem do tego jak to się robi”. Czasem trzeba też wykonać lub zamówić zamiennik. „Mam nawijarkę do cewek koszykowych. Ja nawijam cewki koszykowe i, proszę Pana, cewka wygląda jak oryginalna” – mówi pan Ryszard – „Zwracało się do mnie kilka osób z Polski z prośbą o nawinięcie. Nawijam bez dyskusji, bo chcę ludziom pomóc”.

Antena do odbioru m.in. Programu I PR Nawijarka cewek angielskiej firmy Douglas AVO (po renowacji)

Kolekcjoner to więc nie tylko pasjonat radiotechniki, ale również po trochu chemik, malarz, rzemieślnik czy… kowal. Cały proces renowacji w jednym przypadku może trwać miesiąc, w innym nawet dwa lata. „Nie dlatego, że dwa lata ja przy nim siedziałem i pracowałem, bo to jest nierealne” – tłumaczy pan Ryszard – „Tylko cykl renowacji trwał dwa lata, bo trzeba było rozwiązać pewne problemy, nawet i technologiczne”. Z tego powodu trudno jest wycenić odnowiony odbiornik. „Jeśli przykładowo kupi Pan odbiornik na Allegro, w dobrym stanie – bo innych nie ma na Allegro – jeżeli kupi Pan taki odbiornik za 100, 200, 500 zł, wie Pan, różne są ceny, to żeby przywrócić mu pierwotny stan, żeby dotrzymać pewne standardy, trzeba w niego włożyć dużo pracy. Mniej pieniędzy, ale dużo pracy. Ta praca kosztuje. I ta praca jest nie do wycenienia” – wyjaśnia pan Ryszard.

Warsztat pana Ryszarda Warsztat pana Ryszarda

Budowę swojej kolekcji rozpoczął od przypadkowych zakupów. „Wpierw kupowałem wszystko co popadło. I nie żałuję, bo na nich się uczyłem, traktowałem je jako poligon i czegoś się nauczyłem, jeśli chodzi o tę technikę renowacyjną” – tłumaczy pan Dulski. A egzemplarze trafiały się różne. „W sprzęcie z lat trzydziestych, czterdziestych były śruby z Castoramy, spaksy krzyżakowe” – żali się – „Mam tutaj jeszcze taki odbiornik po renowacji na sprzedaż – piękny – polskie Echo. Skrzynka pokryta plastikowym fornirem, proszę Pana, i to przez fachowców, żeby sprzedać. To co w środku zastałem w tym odbiorniku to po prostu dramat”. Późniejsze zakupy to już efekt bardziej przemyślanych decyzji. Część kolekcji stanowią również prezenty – swoimi zbiorami dzielą się zaprzyjaźnieni kolekcjonerzy, którym wpadnie w ręce drugi egzemplarz jakiegoś zrekonstruowanego już przez nich odbiornika, ale nie tylko. „Ostatnio koledzy – Klub Krótkofalowców z Krosna – jakoś tak poczuli do mnie sympatię i przysłali mi odbiornik” – uśmiecha się pan Ryszard.

Telefunken D860WK po renowacji Skala Telefunkena D860WK Wytrawione napisy na skali Telefunkena D860WK

Pierwszym odbiornikiem przy którym się zatrzymaliśmy był olbrzymi Telefunken D860WK z roku 1939. „To jest kultowy odbiornik. W momencie wybuchu wojny był najdroższym odbiornikiem Telefunkena, z najwyższej półki” – wyjaśnia. Według katalogu kosztował 500 marek niemieckich i był niemal czternaście razy droższy od najtańszego dostępnego wówczas na niemieckim rynku odbiornika Deutscher Kleinempfänger DKE, produkowanego na rozkaz Hitlera przez wszystkie zakłady radiotechniczne na terenie Rzeszy. „Czy Pan da wiarę, że te szklane skale, te pasy, to jest największa pułapka w jaką wpadłem przy renowacji tego odbiornika? Jak trafił w moje ręce to brakowało mu dwóch górnych pasków. One po prostu pękły i gdzieś, ktoś je usunął. A ponieważ pozostałe były brudne, to wie Pan, ja je pieczołowicie wyjąłem, zapakowałem i niech czekają na koniec renowacji. Myślałem, że zamówię dwa paski szkła, zrobię pliki i sitodrukiem naniosę z tyłu napisy. Nic prostszego” – opowiada pan Dulski – „I pod koniec dopiero, jak już zacząłem czyścić te, które się uratowały, zorientowałem się, że coś jest nie tak. Bo te napisy od tyłu są wklęsłe. Są wytrawione. No i powstał problem, jak to zrobić, gdzie to zrobić. W ogóle jak Pan do szklarza pójdzie, to on takie oczy zrobi i «o czym Pan do mnie rozmawia?». Trafiłem wreszcie na starej daty fachowca, i on skierował mnie na drugi koniec Polski. Tam mi te napisy wytrawiono. Celowo nie poruszam aspektu kosztów, bo to jest w sumie marginalna rzecz. Na to pieniądze zawsze się znajdą, tym bardziej, że to się dzieje na raty niejako. Bo jak renowacja trwa dwa lata, to Pan te koszty ponosi na raty”. Ze skalą tego Telefunkena wiąże się jeszcze jedna historia. „Całe szczęście, że okazałem się człowiekiem zapobiegliwym. Jak robiłem tę skalę, to na szczęście zamówiłem więcej kompletów, bo stwierdziłem, że jak już uruchamiam taką epopeję, to na wszelki wypadek się przyda… I kiedy zamontowałem już te paski, to przy przenoszeniu jeden mi pękł”. Rzeczony odbiornik krył w sobie więcej niespodzianek. „Napęd skalowy. Oczywiście sprawę napędu skalowego też zostawiłem na koniec, no bo wie Pan, kto by się przejmował, jak kółka są, jakaś linka, no to przecież siądę i założę” – wspomina pan Ryszard – „I jak już przyszedł ten moment, w którym chciałem tę skalę założyć, to okazało się, że skala chodzi, ale tylko do połowy. A jest dość długa. Zacząłem kombinować, szperać w internecie –  bo wie Pan, w internecie jest wszystko, a jak czegoś nie ma, to znaczy, że to nie istnieje. Nie znalazłem nigdzie wskazówki. Przeciwnie – trafiłem na ludzi, którzy podobnie jak ja szukali pomocy w założeniu takiego napędu. No więc usiadłem i zacząłem to rozgryzać. Rozgryzłem”. Metoda sprawdziła się również u innych. Dziś wskazówki mówiące jak naprawić strojenie w tym Telefunkenie znajdują się na stronie pana Ryszarda pod adresem www.erdex.pl. „Dałem tam taką receptę z fotografiami, krok po kroku, co trzeba zrobić żeby ten napęd założyć. Miałem satysfakcję, bo po niedługim czasie odezwał się do mnie młody człowiek z Poznania, który skorzystał z tych wskazówek i bezbłędnie napęd swój założył”. Okazało się też, że Niemcy nie byli tacy perfekcyjni, jak by się mogło wydawać. „Konstruktorzy Telefunkena – firmy o olbrzymim doświadczeniu, bardzo awangardowej na ówczesne czasy, grającej pierwsze skrzypce w całej radiotechnice militarnej – też popełniali błędy. Błędy, które w obecności wilgoci wychodziły po wielu latach” – tłumaczy pan Ryszard Dulski – „Połączenie nitem aluminiowym blaszki miedzianej ze stalowym niegalwanizowanym szasi w obecności wilgoci kończy się olbrzymią korozją, bo potencjały elektrochemiczne się kłócą. I takie zjawisko wyszło tutaj. Musiałem poprawiać konstruktorów, bo odbiornik był niezestrajalny. To jest oczywiście odnotowane w historii renowacji tego odbiornika”.

Radziecka Zwiezda po renowacji Lustrzana skala radzieckiej Zwiezdy

Kolejnym wyróżniającym się aparatem jest radziecka Zwiezda. „To jest odbiornik z 1954 roku, czyli ma sześćdziesiąt lat. Jego historia jest dość malownicza. To kopia francuskiego Excelsiora 52. Dwóch lat potrzebowali Rosjanie, żeby go skopiować” – wspomina pan Ryszard – „To się pojawiło wtedy, jak wszystkie zakłady zbrojeniowe dostały «prikaz», że dziesięć procent produkcji musi mieć charakter sprzętu zaspokajającego potrzeby ludności. My byśmy dzisiaj to nazwali sprzętem AGD. W produkcji tego odbiornika osobiście maczał palce Stalin, bo to on wydał decyzję, żeby uruchomić ją w dwóch niezależnych fabrykach. I tak się też stało”. Również tym razem nie obyło się bez mankamentów, które po latach przy rekonstrukcji trzeba poprawiać. „On ma słaby punkt, a mianowicie ta skala. Jest ona od tyłu pokryta warstwą lustra – w sposób selektywny przez sitodruk” – wyjaśnia – „I to lustro permanentnie odchodzi. Trafić dzisiaj oryginalny odbiornik z całą skalą to jest rzecz praktycznie nieosiągalna. W tym egzemplarzu skala jest dorabiana – z zachowaniem rozstawu napisów jednej z wersji”. Ale to nie rozwój techniki umożliwił skuteczniejsze osadzenie nowej skali. „Technologia jest taka sama, ale na technologię nakłada się jeszcze człowiek. Nie ma takiej rzeczy, której człowiek nie potrafiłby zrobić źle, niestarannie” – rozwija pan Dulski – „Jedna z zasad mówi, że jak kładziesz coś, to kładź na czystą, odtłuszczaną powierzchnię. A jeżeli ktoś tego nie dopilnował… bo wiadomo czym się odtłuszczało – spirytusem. A spirytus ma przecież różne zastosowania i może nie warto marnować go na odtłuszczanie. Na razie się trzyma, a co będzie potem – za bramą – to już nas nie interesuje. I tak te mechanizmy funkcjonowały”.

Amerykańska Radiola w trakcie renowacji Sachsenwerk po renowacji Skala z matówką Sachsenwerka

„A tu jest, proszę Pana, rok 1924, odbiornik amerykański Radiola” – mówi pan Ryszard sięgając po niewielkie czarne pudełko – „Ta skrzynka jest dorobiona, ale proszę zwrócić uwagę na te okucia. Dzisiaj Pan takich nie kupi. Nie znajdzie Pan chętnego fachowca, ślusarza, który by zrobił Panu coś takiego. Pierwsze pytanie, to ile Pan tego potrzebuje w tysiącach sztuk. Jak się okaże że osiem, to w ogóle nie ma o czym rozmawiać. A tu potrzeba osiem, bo jest tylko osiem narożników. Musiałem zrobić oprzyrządowanie i patrząc na fotografie na amerykańskich stronach wykonałem takie okucia. Sam. Oryginalne były identyczne”. Ale to nie obudowa Radioli sprawiła panu Ryszardowi najwięcej kłopotów. „Sachsenwerk. Wie Pan co tutaj się stało? Ktoś pomalował skrzynkę żywicą epoksydową. W ogóle żaden ze znanych środków chemicznych tej żywicy nie ruszał. A mechanicznie nie można, bo zniszczy Pan fornir” – żali się pan Dulski – „Zdobyłem wreszcie taki środek i uratowałem oryginalny fornir. Niech Pan się przyjrzy temu odbiornikowi. A dlaczego warto? Bo to jest odbiornik z tak zwaną kino skalą, odbiornik projekcyjny. Jemu na tej matówce wyświetlają się napisy z nazwami stacji”. Nie jest to jednak prekursor przesyłania danych RDS na falach średnich i długich. „Tam jest tarcza szklana z napisami i taki projektor” – wyjaśnia pan Ryszard. Działa to w ten sposób, że podczas strojenia tarcza się obraca, a przechodzące przez nią światło rzuca na matówkę opis przypisany do danej częstotliwości. Jak mechanizm ten wygląda od środka można zobaczyć na litewskiej stronie oldradio.lt. „Firma Sachsenwerk jako pierwsza zastosowała tak zwane skale optyczne z projektorem na matówkę. To był sezon 1934/1935. Później tę technologię rozwinął Telefunken w odbiornikach wojskowych”.

Amerykański Zenith

Podobny problem ze zniszczoną obudową pan Ryszard miał z amerykańskim Zenithem. „To jest odbiornik, który zapoczątkował linię Zenitha Transoceanic, ale nie nazywał się jeszcze w ten sposób. Ktoś tę skrzynkę polakierował na czarno. Całą lakierem, sprayem, łącznie z tkaniną” – opowiada pan Dulski – „Ja mu ten oryginalny kolor przywróciłem. Musiałem zerwać wszystko, dorobić tkaninę, bo tamta była nie do uratowania, dobierać kolor, dorabiać okucia, bo są oryginalne okucia, ale niekompletne i oklejać na nowo. Ten odbiornik już czeka tylko na uruchomienie. On trafił do mnie na zasadzie, że kolega mi go przywiózł i powiedział «wiem, że oddaję w dobre ręce». No i jak zobaczył go po kilku miesiącach to zbaraniał”.

Kurer Transi w stanie sklepowym Fragment obudowy przed renowacją

Kolejnym wyróżnionym w czasie naszej wycieczki odbiornikiem był VEF. „Górna półka, drugi od lewej” – precyzuje pan Ryszard – „To jest bardzo ładny odbiornik łotewski, który pierwotnie był odbiornikiem bateryjnym. Trafił do Polski w ramach przesiedlenia, jako mienie przesiedleńcze. I oczywiście ktoś go przerobił na odbiornik sieciowy, bo prąd się pojawił łatwo dostępny i tak było wygodniej. A ja, proszę Pana, przywróciłem mu wersję bateryjną. No ale powstał problem oryginalnych lamp. Jest taki człowiek – Holender – i on w internecie ma swoją stronę, na której oferuje lampy, olbrzymi asortyment lamp. Jest bardzo uczciwy i rzetelny. Sprzedał mi pasujący do tego odbiornika komplet w dobrym stanie. Także w tej chwili ten odbiornik, proszę Pana, jest w stanie sklepowym. Dopiero wtedy po ukończeniu tych prac można go zmierzyć, jego parametry, i powiedzieć czy on jest dobry, czy on jest gorszy od tego czy od tamtego”. Być może podobną drogą do Polski trafił norweski Kurer Transi. Jak ustalił pan Ryszard, odbiornik ten był eksportowany do sześćdziesięciu krajów. W ręce kolekcjonera wpadł będąc w stanie strychowym. „To był totalny destrukt” – wyjaśnia pan Dulski. Na przedstawionych zdjęciach widać połamane plastiki i brakujące elementy. „Renowacja tego odbiornika trwała miesiąc. Ale ja się przy nim zawziąłem. To jest przepiękny, rewelacyjny odbiornik. Działa”. Proces doprowadzania go do stanu sklepowego można prześledzić na stronie erdex.pl.

Odbiornik Saba Skala odbiornika Saba

„Ta Saba, która tutaj stoi, ta bakelitowa, to jest egzamin dojrzałości dla każdego, kto mówi, że jest radiotechnikiem. To jest odbiornik dwuobwodowy” – pan Ryszard Dulski wskazuje na kolejny aparat – „Renowacja tego odbiornika może się skończyć albo sukcesem albo klęską. Albo będzie działał rewelacyjnie, albo bardzo tępo, źle. Żeby działał rewelacyjnie to trzeba zajrzeć w każde miejsce, tu się nic nie da zrobić na skróty. W tym odbiorniku po raz pierwszy trafiłem na problem renowacji pokryć ekranujących na bańkach szklanych lamp. I zrobiłem to. Lampa po renowacji nie różni się od fabrycznej łącznie z napisem, ale odbudowane jest to co jest najważniejsze. Pod lakierem, pod tą złotą, taką szorstką farbą jest warstwa metaliczna, która ekranuje. Bo jeżeli są koło siebie te dwie lampy i ekran jest nieszczelny, to one się widzą i cała selektywność odbiornika bierze w łeb. Wtedy on działa fatalnie”. Ale to nie jedyna Saba w kolekcji pana Ryszarda. „W Sabie, przy której Pan siedzi są dorabiane wszystkie metalowe listwy, bo były tak zardzewiałe, że już się z tego nic nie udało zrobić” – wyjaśnia. Cała kolekcja liczy wiele takich sentymentalnych skarbów. Są wśród nich Schauby, Tesle, Schaleco… „To berlińska firma, odbiornik przedwojenny oczywiście. Dostałem go od kolekcjonera, który mi go dał, bo miał dwa takie. Lepszy zostawił sobie, a ten zdekompletowany, zniszczony dał mnie mówiąc, że może mi się przyda na części. To jest tak piękny odbiornik, że postanowiłem go przywrócić do życia. Jak zobaczył go po pół roku były właściciel, to stwierdził, że ten na głowę bije egzemplarz, który sobie zostawił”.

Odbiornik Saba w trakcie renowacji Odbiornik Ilmenau po renowacji Radziecki Moskwicz z widokiem na Kreml Odbiornik Tesla po renowacji

 „Jeżeli opowiadam Panu o problemach renowacyjnych tych odbiorników radiofonicznych, to tu stoją odbiorniki radiokomunikacyjne” – nasz rozmówca wskazuje na sporych rozmiarów wnękę, a w zasadzie kolejny pokój – „I wszystkie problemy trzeba pomnożyć przynajmniej przez dziesięć. Do tego jeszcze dochodzi dokładność strojenia – musi być dziesięć do minus szóstej, siódmej co najmniej”. I to właśnie z odbiornikiem komunikacyjnym wiąże się najbardziej niesamowita historia, jaką usłyszeliśmy w Dobczycach. „To jest Kyoritsu, przepiękny japoński, morski odbiornik. Ciekawy dlatego, że na jego temat w internecie Pan nic nie znajdzie. To jest przedziwna sytuacja. Producent – bo firma Kyoritsu funkcjonuje – tak jakby się odżegnał od tego. Ja zacząłem drążyć ten temat i zaczynam się domyślać, choć nie mam jeszcze dowodów, że firma naruszyła przy konstrukcji tego odbiornika pewne prawa patentowe angielskiej firmy Racal. I prawdopodobnie dlatego wycofała się w ogóle z tej działki, ale sprzęt został. Do mnie trafił uszkodzony, zdemontowany z jakiegoś statku handlowego ze Świnoujścia. Zdobyć do niego dokumentację to jest impossible, a bez niej bym go nie naprawił. W tym odbiorniku są dwa silniki elektryczne. Ale los się do mnie uśmiechnął. Przez internet znalazłem informację, że w bibliotece w Wyższej Szkole Technicznej na Malcie mają tę dokumentację. No dobrze, ale gdzie Rzym, gdzie Krym. Porozumiałem się z gościem z tej biblioteki i wyobraźcie sobie, że mnie, obcemu człowiekowi, facet zapakował dokumentację, zapłacił za przesyłkę i przysłał do Krakowa. Ja ją oczywiście skopiowałem, spakowałem z powrotem, włożyłem do środka obrazek z Krakowa, taki ładny, rynek krakowski i jeszcze dołożyłem dwadzieścia euro jako zwrot za przesyłkę. Jaką rolę odgrywa uprzejmość ludzka i zaufanie… I dzięki temu dopiero naprawiłem”.

Odbiornik komunikacyjny Kyoritsu (na górze) i polski odbiornik krótkofalowy OR1205 (na dole)

Czas wśród tych odbiorników płynie zupełnie inaczej. Mieliśmy wrażenie, że dopiero przyszliśmy, a już wzywały nas kolejne obowiązki. Niestety, nie przy każdym odbiorniku udało nam się przystanąć na dłużej, ale mamy nadzieję, że nadarzy się jeszcze taka okazja. Pan Ryszard od czasu do czasu dzieli się klimatem tego sentymentalnego świata. Ostatnio – w kwietniu br. – w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Dobczycach. O każdej takiej sytuacji będziemy się starali informować w dziale „Po godzinach”. Część kolekcji pana Ryszarda Dulskiego można także obejrzeć w Telemuzeum UKE.

„Ja mam skończone siedemdziesiąt lat, jestem od pięciu lat na emeryturze i, proszę Pana, mam pełne ręce roboty. Nie przyjmuję niektórych prac, bo szkoda mi czasu” – tłumaczy pan Ryszard – „A w naszym wieku czas jest elementem najbardziej deficytowym” – dodaje. „Na pytanie czy to jest zawód perspektywiczny, odpowiedź jest natychmiastowa. Bardzo perspektywiczny. Bo tych fachowców będzie coraz mniej, a więc ci, którzy będą, będą coraz bardziej poszukiwani. Wchodzi się w obszar całkowicie merytorycznie zagospodarowany, w wyposażenie, aparaturę, sprzęt itd. Tylko trzeba chcieć poświęcić swój czas, żeby tę wiedzę zdobywać”. A jakie wskazówki ma pan Ryszard dla stojących na początku tej drogi? „Radiotechnika to są właśnie szczegóły, szczególiki. A jak ktoś nie ma szacunku dla szczegółów… Ja mówię tak, czy upierdliwość jest cechą pozytywną czy negatywną? W życiu codziennym negatywną, ale w tego typu pracy jest wręcz kluczem do sukcesu”.

Radiowy adres na mapie

Comments

Pasjonat Radia *.dynamic.chello.pl 27-12-2014 14:59

Serdecznie pozdrawiam-bardzo dobre opracowanie Andrzej.--- stareradia.blogspot.com

Radiomalopolska *.connected.pl 28-03-2016 09:03

Pozdrowienia od Pasjonatów Radia . CB HAM RADIA UKF (PIraRadiaFM) PMR radia w górach . Ogólnie od pozytywnie radiozakręconych z całej Małopolski (życie radiem sterowanie) :D .

Sp9lgb *.internetia.net.pl 22-05-2016 19:30

Serdeczne pozdrowienia z Bochni Panie Ryszardzie . Leży u mnie "Saba" którą przez przypadek uratowałem przed wyrzuceniem na śmietnik , jeżeli będę miał przyjemność spotkać kiedyś Pana
to chętnie podyskutuje o tym odbiorniku.

Życzę dużo zdrowia i radości z pasji: SP9LGB Bogdan

Henryk Fidos *.adsl.inetia.pl 13-02-2019 14:08

Z podziwem czytam o Pana pasji. Ja też jestem kolekcjonerem i miłośnikiem starych radioodbiorników i wszystkiego, co jest z tym tematem związane (literatura, foldery reklamowe, zdjęcia z epoki ze starymi radioodbiornikami, Itd ...). Mam pytanie, czy nie znalazłby Pan w swoich szpargałach podwójnej gałki od starego Capello - Milano?
Pozdrawiam, Henryk Fidos

Ryszard Bartyzel *.foto-nova.com.pl 14-04-2021 17:04

Zaniedbany prezent rodzinny Undine II,który dzięki Panu Ryszardowi zamienił się w klejnot mojej kolekcji. Pierwsze moje skojarzenie to wdzięczność porównywalna z tą dla mojego lekarza. Teraz satysfakcja z kolekcji odbiorników, której lekarzem
jest Pan Dr Inż. Ryszard Dulski.
Zdrowia i siły,pięknie dziękuję.
Ryszard

Post a comment